przez jawor » 20 lis 2011, o 10:26
Witam,
w mojej rodzinie krótkowzroczność moja, mojej mamy jest na poziomie -6. To akurat mnie nie martwi, bo z tym żyjemy i wada nam stanęła. Moja córka ma 7 lat i już wadę -5,5 i -6,25. I tu ból mój wielki, bo wada się będzie pogłębiać i pogłębiać... Córka lubi okularki, nie widzi problemu w swojej wadzie, to super, gorzej ze mną.
Od roku mniej więcej bardzo bardzo sporadycznie nosi soczewki, bo tak sobie wymyśliłam, że jak moja wada w miarę stanęła odkąd je zaczęłam nosić (nie wiem, może po prostu wada w tym wieku miała stanąć tak czy siak, a nie że soczewki pomogły...), to może i jej pomogą choć odrobinę.
Soczewki nosi rzadko, bo woli okulary. Generalnie jak córka już sie zdecyduje założyć soczewki, to zakłada nam sie je dość sprawnie, nie lubi tylko ich zdejmowania, kiedy to soczewka jakby za bardzo sie przykleiła do oka, może przed zdjęciem jakąś kroplę powinnam wkroplić...
Nosi je tylko jak ja jestem w pobliżu, z racji tego, że jakby jej coś wpadło do oka, nie umie ich jeszcze zdjąć.
Ortosoczewek, jak wada była jeszcze mniejsza, nie tolerowała (lekarz je zakładał testowo).
I teraz pytania:
1. Czemu okuliści nie wierzą w korekcje wzroku soczewkami a optycy, tak?
2. Czy macie może skan tego art. z optyki 4/2011 z wynikami badań?
3. Czy preparat Strix z luteiną i ćwiczenia wzroku coś pomogą?